[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Na Boga,Eloise, naprawdę myślisz, \e to kupię? Do kogo, do diaska, pisujesz a\ tylelistów?Zaczerwieniła się.Naprawdę spłonęła ciemnym rumieńcem.- Nie twoja sprawa.Jej reakcja powinna go była zaintrygować, ale wcią\ był pewien, \ekłamie.- Na Boga, Eloise - wycedził - kto uwierzy, \e codziennie pisujesz listy?Na pewno nie ja.Obrzuciła go gniewnym spojrzeniem, jej ciemnoszare oczy błyszczałyfurią. - Nie obchodzi mnie, co myślisz - powiedziała bardzo cicho.- Nie, tonieprawda.Jestem wściekła, \e mi nie wierzysz.- Nie dajesz mi wiele dowodów, abym mógł uwierzyć - odparłzmęczonym tonem.Eloise podeszła do niego i dzgnęła go palcem w pierś.Mocno.- Jesteś moim bratem - prychnęła.- Powinieneś wierzyć mi bezzastrze\eń.Kochać mnie bez zastrze\eń.Tak dla mnie powinno być w rodzinie.- Eloise - jej imię wydobyło się z jego ust cicho jak westchnienie.- Nie próbuj się teraz usprawiedliwiać.- Nie miałem zamiaru.- To jeszcze gorzej! - Ruszyła w kierunku drzwi.- Powinieneś naklęczkach błagać mnie o wybaczenie!Nie sądził, \e w swoim stanie ducha będzie zdolny do uśmiechu, a jednak.- To naprawdę kompletnie nie pasowałoby do mojego charakteru, niesądzisz?Otwarła usta, \eby coś powiedzieć, ale dzwięk^ który się z nich wydobył,nie był angielskim słowem.Udało jej się wykrztusić coś w rodzaju wielcezirytowanego "ooooooooch", po czym okręciła się na pięcie i wybiegła,trzaskając drzwiami.Colin opadł na krzesło, zastanawiając się, kiedy Eloise się zorientuje, \epozostawiła go we własnej sypialni.Stwierdził, \e ironia była właściwie jedynym jasnym punktem tegosmutnego i przykrego dnia.10 Drogi Czytelniku&Słowa te piszę z zaskakującym sentymentem w sercu.Po jedenastu latachprowadzenia kroniki \ywota i rozrywek "beau monde" Autorka odkłada pióro.Wyzwanie lady Danbury poniekąd ów moment przyspieszyło, lecz wistocie trudno winić o to (wyłącznie) hrabinę.Ostatnimi czasy gazetka stała sięnu\ąca, jej pisanie przynosiło mniej spełnienia, zapewne jest te\ mniej ciekawaw lekturze.Autorka potrzebuje odmiany.Nietrudno zrozumieć dlaczego.Jedenaście lat to du\o.Mówiąc szczerze, równie\ powrót zainteresowania to\samością Autorkistał się nieco niepokojący.Przyjaciele zwracają się przeciwko przyjaciołom,bracia przeciwko siostrom, wszystko zaś w daremnym wysiłku, aby rozwiązaćnierozwiązywalną zagadkę.Mało tego, prowadzone przez towarzystwo śledztwostało się po prostu niebezpieczne.W zeszłym tygodniu była to skręcona kostkalady Blackwood, w bie\ącym obra\enia odniosła Hyacinth Bridgerton nasobotnim wieczorku w londyńskim domu lorda i lady Riverdale (nie umknęłouwadze Autorki, i\ lord Riverdale jest bratankiem lady Danbury).PannaHyacinth spodziewała się zapewne jakiejś napaści, poniewa\ uległa urazowi,kiedy wpadła do biblioteki po otwarciu drzwi, do których przywarła uchem.Podsłuchiwanie pod drzwiami, ściganie gazeciarzy& a to tylko strzępkiinformacji, jakie dotarły do uszu Autorki.Do czego londyńskie towarzystwodoszło? Autorka zapewnia cię, Drogi Czytelniku, \e nigdy - przez całejedenaście lat swej kariery - nie podsłuchiwała pod drzwiami.Wszystkieinformacje zostały zdobyte w uczciwy sposób, bez sztuczek i narzędzi innych ni\czujne oko i ucho.Więc "au revoir" Londynie! Cała przyjemność po mojej stronie.Kroniki Towarzyskie Lady Whistledown, 19 kwietnia 1824.Nale\ało się spodziewać, \e będzie to temat wieczoru na balu uMacclesfieldów.- Lady Whistledown wycofała się! - Czy mo\na dać wiarę?- Co teraz będę czytać przy śniadaniu?- Skąd będę wiedzieć, co się działo, jeśli nie zjawię się na przyjęciu?- Teraz nigdy się nie dowiemy, kim jest!- Lady Whistledown wycofała się!Jedna z kobiet zemdlała i bez wdzięku padła na podłogę, omal nierozbijając sobie głowy o krawędz stołu.Widocznie nie czytała porannej gazetkii po raz pierwszy usłyszała wieści dopiero na balu.Ocucono ją solami, aleszybko zemdlała znowu.- Udaje - mruknęła Hyacinth do Felicity, stojącej obok niej wraz zwicehrabiną Bridgerton i Penelope [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • chiara76.htw.pl